Rezerwat Skały pod Adamowem koło Starachowic. 2h autem z Warszawy trasą na Kraków. Parking naprzeciwko składu drewna przy drodze (Google Maps). Można też pociągiem dojechać do stacji Styków Iłżecki i stamtąd 40 minut piechotą.
Liczące sobie prawie 200 mln lat skałki z piaskowca o różnych kształtach ciągną się wzdłuż szerokiej doliny strumienia Ruśna przez ponad kilometr. Ich wysokość dochodzi do 6 metrów, są tylko trochę niższe niż bardziej znane Skałki Piekło pod Niekłaniem. W procesie erozji utworzyły się tu niesamowite bloki skalne, ambony, szczeliny, nisze, okapy i małe jaskinie. Wokół rosną ponad 100-letnie sosny i dęby, z dodatkiem młodych brzóz.
Całość przypomina trochę scenerię z Wiedźmina i ciut byliśmy rozczarowani, że nie wyskoczył na nas żaden smok skalny. Jakoś w połowie drogi między parkingiem a skałkami przeobraziliśmy się w polującą na gzyby rodzinę dinozarłów. Młody autorytarnie mianował się sefem stada, bo psecies jest najwieksy, a najwięksi są sefami. Dziewczyny zostały pomocnikami, co rozjuszyło je do tego stopnia, że próbowały w odewcie stworzyć stado alternatywne. Jednak jego suwerenność pozostała przez szefa nieuznana. Trochę mnie to rozbawiło, ale szybko mi przeszło, bo sef kazał mi być mamą stada i ksyceć na wsystkich, ze mają się nie brudzić krfią psy polowaniu.
Z auta do skałek doszliśmy w 15 minut, w sumie spacer zajął nam 1h30m. Z wózkiem nie da rady, nie można z psem. Mapka Wydawnictwa Compass “Góry Swietokrzyskie” na drugim zdjęciu.