Złoty Potok – pałac Raczyńskich, stawy rybne, jaskinie i brama skalna

by Monika
Złoty Potok

Złoty Potok – pałac Raczyńskich, stawy rybne, jaskinie i brama skalna. 3h autem z Warszawy, my byliśmy tu w ramach weekendu pod Częstochową. Złoty Potok i okolice to bliższy Warszawie skraj Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Czyli można liczyć na malownicze skały wapienne, jaskinie, źródła i stawy, w których już od 140 lat hoduje się pstrągi.

Spędziliśmy tu praktycznie cały dzień. Samochód zostawiliśmy przy bramie parku pałacowego na małym parkingu (Google Maps). Park jest malowniczy, ze stawem, nad którym góruje klasycystyczny pałac. W XIX wieku jego właścicielem był generał Wincenty Krasiński, ojciec poety Zygmunta. Późniejsi właściciele rezydencji – Raczyńscy – na początku XX w. przebudowali pałac, nadając mu dzisiejszy kształt. Po 1945 roku majątek wszedł we własność państwa i przez wiele lat mieściła się tu szkoła. Obecnie znajduje się on w bardzo złym stanie i niestety nie można go zwiedzać. Z pałacem sąsiaduje z kolei dworek. Wincenty Krasiński przeznaczył go dla swojego syna, Zygmunta Krasińskiego, który mieszkał tu latem 1857 roku. Obecnie działa tu malutkie Muzeum Regionalne. Jednopiętrowy, długi biały budyneczek z uroczym gankiem zrobił na nas sielskie wrażenie. Wnętrza są skromne, ale przyjemne.

Jak już zakończyliśmy zwiedzanie i stanowczo za długie tropienie tutejszej kaczej rodziny, ruszyliśmy przez miasteczko do Groty Niedźwiedziej położonej w lesie nad stawem Amerykan. Ten staw – znajdujący się na rzece Wiercicy – pierwotnie nosił nazwę Stawu Gorzkich Łez. Nadał ją Zygmunt Krasiński po śmieci swojej 4-letniej córeczki Elżbietki. Sama grota, długa na 70 metrów, z trzema korytarzami, powstała w wyniku procesów krasowych – na skutek rozpuszczania skały wapiennej przez wodę. Znana była od tysięcy lat i ponoć chronili się tu myśliwi z epoki kamienia łupanego. Ponownie odkrył ją właśnie Zygmunt Krasiński, przy okazji natrafił tu też zresztą na kości zwierząt prehistorycznych. Grotę przyjemnie się zwiedza, choć tu uwaga dla osób z dziećmi lubiącymi się wspinać – zaopatrzcie się w grubą książkę (bo będzie długo) i relanium (bo dość stromo).

Potem ruszyliśmy jeszcze pod skalną bramę Twardowskiego – wapienny most skalny, którego nazwa również nadana została przez poetę. Budujący skałę wapień powstał w okresie jury, na dnie morza ze szczątków organizmów morskich.

Po drodze zjedliśmy pstrągi w barze przy stawach hodowlanych (polecamy szczerze, choć nasz młody zryczał się strasznie, że rybka na jego talerzu “ma ocy”). Praktycznie całą naszą trasę wózek pokonał bez problemu, musieliśmy go zostawić tylko, żeby podejść pod bramę. W okolicach stawu Amerykan jest masa miejsc piknikowych i punktów gastronomicznych, choć dla nas było tam ciut zbyt tłoczno. Szlaki natomiast były stosunkowo puste.

Z tej samej kategorii

Ta strona korzysta z plików cookies, by poznać lepiej naszych użytkowników. W każdej chwili można dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce. Akceptuję