Gotycki zamek w Ciechanowie, 1h20m autem z Warszawy, parking płatny w tygodniu przy ulicy Zamkowej (Google Maps).
Zamek w Ciechanowie, wybudowany przez księcia Siemowita III dla ochrony przed Krzyżakami i Litwinami, jest bodajże największy na Mazowszu. Zamek w Czersku, drugi w kolejności, ma mniejszy obwód murów. Przez ponad dwieście lat ciechanowska warownia pozostała niezdobyta, dopiero podczas potopu Szwedzi zajęli ją i zniszczyli. Stanowi przykład twierdzy nizinnej, chronionej dodatkowo przez rozlewiska rzeki Łydyni. Grube mury obejmują wielki, pusty dziedziniec, który służył jako schronienie okolicznej ludności. Jedyną drogą do zamku był prowadzący do miasta długi na 300 metrów i łatwy do demontażu drewniany most przez rozlewiska. Nie wiadomo, jak dokładnie zamek wyglądał w czasach świetności.
Jest tu niewielka, ale ciekawa ekspozycja archeologiczna ze średniowiecznym skarbem ciechanowskim, czyli zbiorem monet i kunsztownych ozdób sprzed ponad tysiąca lat odkrytych na pobliskich ogródkach działkowych. Jest to jeden z najcenniejszych skarbów wykopanych na ziemiach polskich. Jednak u nas hitem okazała się trasa od baszty do baszty z wąską, klaustrofobiczną wręcz klatką schodową i świetnym widokiem z samej góry. Na każdym z mijanych pięter znajduje się wystawa historyczna. Z kolei zejście drugą basztą do lochu prowadzi imponującymi, niezwykle wysokimi i krętymi schodami.
I tylko na koniec Młody oznajmił, że ja tu zostaję, mamu, bo ja jestem lycezem, a lyces psecies mieska w zamku, a nie w mieskaniu, no. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności mieliśmy w aucie biszkopty, a jak powszechnie wiadomo, lyceze stlasnie lubią biskopty, więc udało nam się wyjść.
Zwiedzanie zajęło nam niecałą godzinę, wózek zostawiliśmy przy kasie. Warto zajść jeszcze na łąkę po drugiej stronie parkingu, przez którą prowadzi malownicza kładka. My od razu ruszyliśmy zwiedzić resztę Ciechanowa. Mapka na drugim zdjęciu.