Zalesie Dolne, miasto-ogród, obecnie w granicach Piaseczna. 40 min autem z centrum Warszawy (Google Maps).
Bezlistny okres od grudnia do marca to najlepszy czas dla podglądaczy architektury willowej. Dlatego na wstępie podaję wskazówki dla tych, którzy być może dopiero swoją przygodę z voyeryzmem zaczynają:
1. Nie bójcie się światła dziennego – po zmroku może będziecie czuć się pewniej, ale zobaczycie mniej.
2. Jeśli możecie – nie bierzcie ze sobą dzieci, przyciągają uwagę, szczególnie, jeśli krzyczą, że mamo, nie skradaj się i ja tej pani nie znam!
3. Najważniejsze – jeśli spotkacie właściciela, patrzcie mu prosto w oczy i skińcie głową. Pamiętajcie – oni wyczuwają Wasz lęk.
Tym, którzy zastanawiają się nad kierunkiem pierwszych eksploracji, polecamy dawne podwarszawskie letniska i miasta-ogrody. Mamy ich na Mazowszu bogactwo – nawet nam wydawało się, że znamy wszystkie, ale nie wiedzieć czemu przegapiliśmy Zalesie Dolne. Nie było ono co prawda tak popularne i drogie jak Konstancin czy Otwock, zachowało się tu jednak zaskakująco dużo zabytkowych drewnianych, klasycyzujących i modernistycznych willi oraz nienaruszony pierwotny układ urbanistyczny.
Zalesie powstało na terenach sprzedanych przez hrabiego Branickiego – właściciela Wilanowa. Zysk zasilił utrzymanie pałacu w czasach kryzysu gospodarczego odrodzonej Polski. Symbolem osiedla jest międzywojenna drewniana stacyjka kolejki wąskotorowej, która wciąż kursuje na trasie Piaseczno – Tarczyn w niedziele od marca do października. Przy okolicznych uliczkach znajdziecie kilka drewnianych domków – w jednym z nich wakacje z rodziną spędzał Zośka, legendarny dowódca Szarych Szeregów.
W dwie godziny obeszliśmy zaledwie część Zalesia. Nie dotarliśmy między innymi do Górek Szymona, które już przed wojną służyły za teren rekreacyjny dla mieszkańców. Można z wózkiem, można z psem. Dojazd także autobusem 727 z Metro Wilanowska lub pociągiem. Mapka z Atlasu Warszawy Wydawnictwa Demart na drugim zdjęciu.