Willa Gąseckich i Jezioro Łacha w Józefowie. 30 min autem z centrum Warszawy.
Odkąd byliśmy w tych rejonach ostatni raz, minęło bodaj półtora roku. Przez cały ten czas męczyło mnie poczucie źle spełnionego obowiązku, bo obejrzeliśmy na miejscu wszystko, tylko nie słynną Willę Gąseckich. Wróciliśmy więc, bo gdybym musiała czekać dłużej, nabawiłabym się chyba serii tików nerwowych.
Willa Gąseckich
Willa Gąseckich – w formie średniowiecznego zameczku – w 1930r. wybudowana została dla Józefa Skrzypka, warszawskiego przedsiębiorcy budowlanego. Romantyczny w charakterze dom ma trzy kondygnacje, z jasnoszarej cegły. Nad mansardowym dachem góruje okrągła basztę z niedużym tarasem, na który prowadzą kręte schody. Zewnętrze jest bogato zdobione – półkoliste okna, płaskorzeźby, herby na elewacji, arkady wokół tarasu, wazy na balustradach – wszystko to nawiązuje do średniowiecznych warowni. Jednak wnętrza były jak na tamte czasy bardzo nowoczesne – wysoka piwnica mieściła część gospodarczą i kuchnię, z której windą posyłano jedzenie do górnych poziomów. Budynek miał instalację elektryczną i wodociągową, kanalizację i centralne ogrzewanie.
Tabletki z kogutkiem
Rodzina Józefa Skrzypka nie cieszyła się jednak willą długo – ledwie 7 lat później rezydencję kupili Gąseccy, producenci popularnych tabletek przeciwbólowych z kogutkiem. Nowy właściciel był synem Adolfa Gąseckiego, farmaceuty i przedsiębiorcy, autora receptury leku przeciwbólowego Migreno-Nervosin. Produkcja leku rozpoczęła się na małą skalę w Płocku, a następnie rozwinęła na skalę przemysłową w warszawskiej fabryce firmy. W szczytowym momencie działalności przedsiębiorstwa tabletki eksportowano do 46 krajów. Dziś willa niestety niszczeje, ale wciąż wygląda niezwykle pociągająco – najłatwiej podziwiać ją z terenu sąsiedniego Hotelu Revita i Winiarni nad Jeziorem.
Jezioro
Z tarasu winiarni rozciąga się widok na Jezioro Łacha – starorzecze Wisły odcięte od niej zaledwie 40 lat temu. Po porcji zupy cebulowej i prosecco zeszliśmy furtką nad wodę. I tu małe ostrzeżenie – nie dajcie się przekonać mężowi, że warto przedzierać się podmokłą ścieżką wzdłuż brzegu, żeby obejść jezioro od lewej strony. Przypomnijcie sobie, ile razy przeprawiałyście się z dzieckiem na plecach przez bagno albo prawie wzywałyście TOPR w połowie drogi na “totalnie lajtową” górę i powiedzcie mu, żeby się wypchał i szedł sam. I od razu ruszcie brzegiem w prawo, a potem zalesioną wydmą z powrotem do ulicy Nadwiślańskiej.
Spacerowaliśmy godzinę. Parking pod Winiarnią albo przy ul. Nadwiślańskiej za strzelnicą. Dojazd także autobusem 702 z Ronda Wiatraczna. Można z psem, z wózkiem raczej ciężko. Furtka między restauracją a jeziorem może być zamknięta, wtedy nad jezioro można dojść laskiem. Mapka z Atlasu Warszawy Wydawnictwa Demart.