Zespół willowo-parkowy Turczynek w Milanówku, 30 min autem z Warszawy. Parking przy ul. Brwinowskiej (Google Maps).
Przy granicy z Podkową Leśną stoją dwa zaniedbane eklektyczne pałacyki w malowniczym stylu szwajcarskim. Postawił je Bonawentura Toeplitz, bogaty przemysłowiec żydowskiego pochodzenia, dla swoich dwóch córek na początku 20 wieku. Po II wojnie mieścił się tu szpital płucny, będący tak naprawdę przepełnionym hospicjum dla chorych na gruźlicę i miejscowi nazywali Turczynek Trupczynkiem. Tu leżał i zmarł ukochany Jarosława Iwaszkiewicza, którego mieszkający w pobliskim Stawisku pisarz często odwiedzał. Dziś spektakularne budynki niszczeją, wystawione na sprzedaż. Otacza je zarośnięty park ze starodrzewem i resztkami zabytkowej bramy.
Mogliśmy sobie z Sewerynem wyobrażać, że jedziemy do Turczynka oglądać zabytkowe pałacowe wille, ale Młody miał swoją własną agendę. Arbitralnie stwierdził, że nie ma tu nic ciekawego poza starą fontanną, a znamy go dość dobrze, żeby wiedzieć, że takich deklaracji nie można lekceważyć. Niełatwo było mu zaproponować coś równie ciekawego jak dwudzieste kółko po starym murku i ostatecznie musieliśmy uciec się do starego triku z małpkami. Co prawda truchtem, bo przecież rodzina makaków porusza się tylko w ten sposób, ale ostatecznie udało nam się obejść obie wille, park i nawet należące do kompleksu odległe ceglane budynki gospodarcze.
Spacerowaliśmy godzinę. Można z wózkiem, można z psem. Dojazd WKD do stacji Polesie, od której 10 min piechotą. Mapka z Atlasu Warszawy Wydawnictwa Demart na drugim zdjęciu.