Skałki Piekło Dalejowskie koło Skarżyska-Kamiennej, 1h40m autem z Warszawy trasą na Kraków. Parking przed szlabanem na skraju wsi Jastrzębia (Google Maps).
Nasze rodzinne świętokrzyskie – nie tylko Łysica i zamek w Chęcinach, ale też wielkie bogactwo geologiczne, a po ludzku – fajne skałki. Piekło Dalejowskie to sięgające do 4 metrów bloki białego piaskowca triasowego. Rozciągają się one w kilku grupach na długości około 130 m. Między nimi powstały korytarze i szczeliny – niewielki labirynt, który wygląda jak Szczeliniec w miniaturze. Raptem dwa kilometry dalej znajduje się słynna Brama Piekielna. Szliśmy do niej nieco podmokłym czerwonym szlakiem. Brama powstała prawdopodobnie dzięki lodowcowi, który nasunął na dwa bloki piaskowca trzeci. Dodatkowego klimatu temu miejscu dodaje otaczający je wielki las mieszany – pozostałość dawnej Puszczy Świętokrzyskiej.
Pewnie wiecie o nas to, że nie lubimy wracać do auta tą samą drogą. Choć “nie lubimy” to lekkie określenie na cechę na granicy kompulsji. Czasem owo “nie lubimy” prowadzi nas do przedzierania się z Młodym na ręku i wózkiem na plecach po zapomnianych przez najstarszych myśliwych duktach leśnych. Do auta docieramy wówczas wściekli, ledwo żywi, podrapani, z wniebowziętą Średnią (kocham takie przygody), obrażoną Najstarszą (czy Wy możecie być normalni?), ale za to z przyjemnym uczuciem dobrze spełnionego obowiązku. I dokładnie tak było i tym razem.
Spacer bez kompulsywnej potrzeby powrotu inną drogą powinien zająć Wam 2 godziny. Można z psem, z wózkiem nie da rady, warto wziąć dobre buty. Mapka “Góry Świętokrzyskie” Wydawnictwa Compass.