Opuszczona kaplica i pozostałości sanatorium dziecięcego Olin w Otwocku. 40 min autem z Warszawy. Parking np. przy ul. Borowej (Google Maps).
Zaczynam wierzyć, że otwockie niespodzianki są jak śmieci w kieszeniach Średniej – nigdy się nie kończą. Tym razem zapuściliśmy się na zalesiony teren pomiędzy ulicami Borową a Klonową. W 1929 r. z inicjatywy Komitetu kierowanego przez Aleksandrę Piłsudską stanęło tu sanatorium dziecięce Olin. Budynek główny został zaprojektowany za darmo przez naszego ulubionego architekta Jana Koszczyc-Witkiewicza. Niestety, zabudowania spłonęły w pożarze w 2008 r. Pozostały jedynie ruiny ścian z charakterystycznymi dla Koszczyca ceglanymi skarpami i resztki ozdobnej stolarki. Powiedzieć, że żal tego budynku, to nie powiedzieć nic.
Tuż obok pozostałości sanatorium stoi zachowana, ale opuszczona murowana kaplica. Wnętrze z kilkoma pomieszczeniami jest puste, ciemne, zaśmiecone i pomazane fosforyzującą farbą. Klimat dopełnia duży pentagram w przedsionku (nazwany przez przechodzącego miejscowego chłopaczka „znakiem diabła”). Uwaga: wejście na własną odpowiedzialność, nie polecamy z dziećmi i pieskami. I pamiętajcie – pozostawcie to miejsce w w takim samym albo lepszym stanie. Nie niszczymy i poza śmieciami nic nie zabieramy.
Ten nietypowy ale nastrojowy spacer zajął nam 40 minut. Teren jest otwarty i dostępny z kilku stron. Dojazd także pociągiem, ze stacji Otwock 30 min piechotą. Po terenie można z psem.