Nałęczów, spacer po willowej części, ostatni już post z naszego weekendu w Lubelskiem. Z Warszawy 1h50m autem (Google Maps).
Nałęczów w założeniu miał być miastem-ogrodem. Najlepiej widać to po reprezentacyjnej Alei Lipowej zabudowanej pięknymi XIX-wiecznymi willami ze słynną cukiernią Ewelina. Na końcu alei wznosi się na wzgórzu barokowy kościół z malowniczym cmentarzem. Nieopodal stoi też Liceum Plastyczne i fajnie przez wielkie okna popodglądać tutejsze pracownie rzeźby czy gliny. A kawałek za liceum jest Góra Jabłuszko z drewnianą kapliczką na szczycie i ładnym widokiem na dolinę rzeki Bystrej.
Cały spacer był na lekkiej adrenalinie i to z naszej wyłącznej winy. Rano Młody, oględnie mówiąc, ociągał się z wyjściem, więc zastosowaliśmy jedną ze skuteczniejszych znanych nam metod wychowawczych czyli przekupstwo. Obiecaliśmy mu samochodzik w sklepie z zabawkami na końcu wycieczki. Dosłownie 10 minut po wyjściu uprzytomniliśmy sobie, że jest niedziela i to niehandlowa. Stres był, bo Młody prędzej zapomni o oddychaniu niż kupnie zabawki. Oczywiście po 2 godzinach spaceru okazało się, że sklep jest zamknięty, a Młody brał już pierwszy histeryczny wdech, kiedy przyuważyliśmy otwarty kiosk z pamiątkami. Wśród porcelanowych słoników i sztucznych kwiatów leżał na ladzie jeden jedyny ostatni samochodzik i ja go ce, tatu, podoba mi się. Tatu kupił i jak gdyby nigdy nic, z lekka oszołomieni własnym fartem, poszliśmy na kawę do palmiarni.
Chodziliśmy z wózkiem, tylko pod Górą Jabłuszko zostawiliśmy go na 10 minut, żeby podejść do kapliczki. Można z psem. Wejście do Pijalni Wód w palmiarni jest płatne, bodajże 5zł od osoby.