Jezioro Zgorzała na Ursynowie, przy granicy z Dawidami. Parking na ul. Kórnickiej (Google Maps).
Tego ranka Młody oznajmił, że na spacer, owszem, wybiera się, ale wyłącznie na hulajnodze, bo ja, mamu, będę ciągle jeździł, dam radę, zobacys. Ale jako że mamy już z takimi obietnicami pewne doświadczenia, a lewy bark S. do dziś pobolewa po tym, jak w zeszłe wakacje nosił Młodego i hulajnogę po Gdańsku. Więc przezornie dorzuciliśmy do bagażnika i wózek. Na miejscu Młody ruszył z werwą, której starczyło na 10 minut, po czym stwierdził, że mu cięsko i jus nie moze. No i wylądowali w wózku oboje, Młody oraz hulajnoga. Także resztę wycieczki spędzil pan radża na siedząco. Domagał się tylko co chwila nowych odpowiednio długich i gęstych trzcino-miotełek do zamiatania pobocza.
Zgorzała to jezioro pochodzenia polodowcowego. Pomimo kosztownej rekultywacji jest stosunkowo nieduże. Jednak przed wojną było większe nawet od Czerniakowskiego. Niestety z powodu obniżenia poziomu wód gruntowych systematycznie wysycha. Wielka szkoda, bo miejsce jest bardzo malownicze, spokojne i trochę prowincjonalne, niewarszawskie. Żyje tu też sporo gatunków ptaków. Cały teren został niedawno fajnie uporządkowany dzięki projektom z budżetu partycypacyjnego. Wybudowano kładki, ścieżki, pomost, stoliki piknikowe, plac zabaw i siłownię plenerową.
Jezioro obeszliśmy w półtorej godziny. Można z wózkiem i psem.