Kazimierz Dolny, 2h autem z Warszawy, trasą na Lublin. Parkingi płatne w centrum (Google Maps).
Położone w krainie wąwozów, renesansowo-barokowe miasto, które wzbogaciło się na handlu zbożem spławianym Wisłą. Dzięki 60-ciu spichlerzom i trzem kościołom zyskało nawet miano “małego Gdańska”. Świetność Kazimierza skończyły jednak wojny, epidemie dżumy, cholery, pożary, powodzie i ostatecznie zabory. Kiedy w XIX w. zaczęli tu ściągać letnicy i artyści z Warszawy i Lublina, Kazimierz był już tylko osadą zamieszkiwaną głównie przez ubogą ludność żydowską. Z czasem zyskał niepowtarzalny artystyczny klimat, który dziś najłatwiej poczuć tu poza sezonem.
Spacer zaczęliśmy od rzeki i niewielkiego, choć szybko eskalującego sporu własnościowego. Młody zgodnie z niepodważalnym prawem trzylatka uznał, że wraz z pierwszym nadepnięciem objął swoją jurysdykcją biegnący wzdłuż całego wału murek i nikt, mówię, że nikt, nie moze tu chodzić. Siostry miały go w głębokim poważaniu, więc totalnie wbrew własnej woli znaleźliśmy się z S. w środku zajadłego konfliktu terytorialnego. Na szczęście po 20 minutach dotarliśmy do piekarni. Tam, ku oburzeniu dziewczy, Młodemu dostał się największy kogut, co wprawiło go w świetny nastrój i uznał sprawę za niebyłą. W ciągu ponad trzech godzin spaceru dotarliśmy jeszcze na rynek i pod kościół farny, weszliśmy na Górę Trzech Krzyży z najlepszym widokiem na miasteczko i do ruin zamku gotyckiego. Skończyliśmy, oglądając galerie na malowniczej ul. Lubelskiej.
Trasa jest dostępna dla wózków oprócz Góry Trzech Krzyży i Zamku. Obie powyższe atrakcje są płatne. Choć oczywiście dzień na Kazimierz Dolny to mało. Do zobaczenia są jeszcze przepiękne wąwozy, sąsiedni Mięćmierz, cmentarz żydowski, kamieniołom, Kuncewiczówka czy zamek w Janowcu po drugiej stronie Wisły. Jest masa świetnych knajp i dobrych hoteli.