Las Bielański, 5-kilometrowa pętla przez jedną z piękniejszych zielonych enklaw Warszawy. Parking przy zespole klasztornym Kamedułów na końcu ul. Dewajtis (Google Maps).
Odkąd tydzień temu spakowałam zimowe ubrania, podświadomie czekałam na śnieg. I rzeczywiście spadł, a ja z rodzajem dojrzałej rezygnacji wyciągnęłam z pawlacza wszystkie 5 par śniegowców. I przy okazji zdiagnozowałam sobie początki sklerozy, bo za cholerę nie wiem, gdzie upchnęłam ulubione carne lękawicki Młodego. Pewnie tam, gdzie rok temu ukochaną czapkę Średniej, czego obiecała mi nie wybaczyć i słowa dotrzymuje.
Las Bielański to pozostałość dawnej rozległej Puszczy Mazowieckiej. Obecnie jego ogromna część objęta została ochroną rezerwatu. Ciekawostką jest, że wąskim przesmykiem przez park i Las Młociński wąskim łączy się z Puszczą Kampinoską. Ponoć od czasu do czasu trafiają tu dziki, jelenie, sarny, lisy, zające, a nawet łosie. Natomiast stałymi mieszkańcami dzikszych fragmentów lasu są kuny, wiewiórki i aż 40 gatunków ptaków. na ich czele znajduje się dzięcioł czarny – symbol Lasu Bielańskiego. Las znany jest także z pięknej i kameralnej dawnej siedziby klasztoru kamedułów, zagrody z osiołkiem i karuzeli Józefa Wilkonia.
Bardzo lubimy tu chodzić, bo blisko, a jednak wciąż dość ustronnie i dziko – teren jest urozmaicony, są wąwozy, skarpy, pagórki i piękny, gęsty las. Wyjątkowy w Warszawie, bo liściasty. Na tutejszych alejkach można spotkać biegających sportowców z sąsiedniego AWF. Pośrodku lasu stoi tajemnicza wieżyczka – to 19-wieczny wentylator kolektora bielańskiego, czyli kanału, który dawniej odprowadzał warszawskie ścieki do Wisły. W części północnej rozciąga się polana rekreacyjna z wiatami piknikowymi i placem zabaw dla psów. I to miejsce przypomniało nam nieco Kampinos.
Spacer zajął nam 3 godziny, choć i tak nie doszliśmy np. do rzeczki Rudawki bliżej Wisłostrady. Z wózkiem do przejścia, choć niektóre ścieżki są wąskie i strome, z psem nie można w rezerwacie.