Ostatni odcinek naszej niemieckiej makrowyprawy: Rostock i okolice, kawałek bałtyckiego wybrzeża Niemiec, 8h autem z Warszawy.
Zaplanowaliśmy tu 4 dni, bardziej na chill niż zwiedzanie, bo wydawało się, że okolica umiarkowanie ciekawa. Na miejscu na spokojnie zaczęliśmy robić research, po którym wpadliśmy w amok typowy dla Młodego w sklepie z pamiątkami (ce to systko, mamu). W efekcie na plaży udało nam się spędzić 6 (słownie: sześć) godzin, ale wyjeżdżaliśmy z tarczą.
Nasze propozycje (wszystkie w odległości do 1h autem z Rostocku):
- Schwerin – neorenesansowy spektakularny pałac książęcy z pięknymi ogrodami, a obok urocza starówka w klimacie ulicy Pokątnej.
- Stare Miasto w Rostocku – mocno zniszczone w czasie wojny, ale deptak Kropeliner z przyległościami ciekawy. Najlepsza urocza knajpa z placem zabaw w dawnych ogrodach klasztornych. Polecamy też nasze przypadkowe odkrycie, czyli dostępne za darmo zbiory wypchanych zwierząt i przedziwnych preparatów Wydziału Zoologicznego – klimat starej kunstkamery i muzem lat 60tych. Ryzyko – konieczność opowiadania na pytania: Czemu ten cielaczek miał dwie głowy, mamo?
- Zoo w Rostocku – zasługuje na wszystkie nagrody, duże wybiegi, lamy i kozy do głaskania, małpki, pingwiny na wyciągnięcie ręki, do tego orangutany, genialny wybieg myszek i dwa młodziutkie misie polarne.
- Ogromna plaża w Warnemunde blisko toru wielkich promów wypływających z portu, a obok uliczki jak z bajki.
- Ahrenshoop – miasteczko artystów zabudowane domkami krytymi strzechą z piękną plażą i pyszne flammkuchen w knajpie w wiatraku.
Niestety, czasu nie starczyło np. na starówkę w Wismar z listy UNESCO, więc w całej tej beczce satysfakcji jest i łyżka dziegciu. Mapka na drugim zdjęciu.