Wodna Osada Grzegorzewice, 40 min autem z Warszawy trasą na Katowice, parking na miejscu (Google Maps)
Ogromny kompleks stawów rybnych, zasilanych wodą ze źródeł pobliskiej Pisi Gągoliny. Hoduje się tu między innymi karpie, liny i karasie. Miejsce jest ostoją ptactwa wodnego. Stawy założył jeszcze przed wojną ówczesny właściciel tych terenów chirurg stomatolog profesor Alfred Seweryn Meissner, który rozbudował też tutejszy zabytkowy dwór do rozmiarów pałacu. Po wojnie jego majątek rozparcelowano w ramach reformy rolnej. Pałac niszczał, aż przekazano go Naczelnej Radzie Adwokackiej, która wyremontowała go i urządziła Dom Pracy Twórczej Adwokata. Po 1989 r. pretensje do nieruchomości zgłosili spadkobiercy profesora, a Rada Adwokacka zdecydowała o likwidacji ośrodka.
Byliśmy tu w słoneczną kwietniową, leniwą sobotę i poczuliśmy się trochę jak na Mazurach. Kilometry grobli ciągną się pomiędzy stawami, a na horyzoncie widać las. Można chodzić długo, a kiedy jak my macie na pokładzie psychofana krecich kopczyków, to liczcie pół dnia, bo jest duża szansa, że będziecie poruszać się w tempie jednego, w porywach dwóch kopczyków na minutę. A jeśli zastanawiacie się, co nasz Młody ma na twarzy, to wyjaśniam, że oczywiście maskę spidermana, bo ona jest supelgloźna i chloni mi w ocy, mamu.
Wodna Osada Grzegorzewice to też bardzo dobry bar rybny z placem zabaw. Ryby są świeże, z własnej hodowli. Park pałacowy jest niestety niedostępny dla zwiedzających, ale po groblach można spacerować. Z wózkiem i psem bez problemów. Mapka wydawnictwa ExpressMap Okolice Warszawy na drugim zdjęciu.