Spacer po Starej Pradze.
Na drugą stronę Wisły przyjechaliśmy przede wszystkim do mojej siostry na Stalową i jeszcze na Białostocką 22, gdzie podziwialiśmy pięknie odrestaurowane podwórko stuletniej kamienicy Brunów. Szło się jakoś tak dobrze, nikogo nie bolały nóżki, więc postanowiliśmy pójść za ciosem i ruszyliśmy w rejony Portu Praskiego. Powstają tu ciekawe nowe bloki z elementami starej zabudowy. Potem powłóczyliśmy się jeszcze w okolicach Szpitala Praskiego, gdzie nas zachwyciły zabytkowe kamienice, a dzieci zachowany niemiecki bunkier. Na koniec trafiliśmy jeszcze na ładny ceglany budynek, w którym przed wojną działała mykwa, czyli rytualna łaźnia żydowska. Na sąsiednim placu stała jeszcze Synagoga Praska, rozebrana w latach 60-tych.
Chodzilibyśmy jeszcze dłużej, ale moja tolerancja na temperatury kończy się na plus 3°C, tak że oficjalnie rozpoczynam ten czas w roku, kiedy nieustająco balansuję na granicy hipotermii. Nauczona doświadczeniem na spacer założyłam podkoszulek, bluzę, sweter i kurtkę puchową, a i tak czułam, że stopniowo popadam w hibernację na tle wyziębienia. Zupełnie inaczej niż nasze dziewczyny, które – ilekroć odwracałam wzrok – podejmowały próby pozbycia się części garderoby.
Spacerowaliśmy półtorej godziny. Można z wózkiem, można z psem. Mapka z Atlasu Warszawy Wydawnictwa_Demart na drugim zdjęciu.