Farma dyń Dynioland w Wieliszewie. 50 min autem z Warszawy, ostatni fragment drogą gruntową, duży parking przed wejściem (Google Maps).
Farma Dynioland to przede wszystkim ekspozycja dyń, które występują tu niemal we wszystkich kształtach, rozmiarach i kolorach. Jak wiele podobnych obiektów całość odrobinę trąci myszką, ale imponujące różnorodnością warzywa nie zawodzą. Niektórych odmian nie powstydziłby się nawet 18-wieczny gabinet osobliwości. Na miejscu działa też kawiarnia, można zamówić zupę dyniową, ciasto albo lody. Są hamaki, bujaki, mini zoo i labirynt ze słomy.
Spędziliśmy tu upojne półtorej godziny. Najpierw każdy wybrał sobie ulubioną dynię i nadał jej imię. Potem nasze dynie bawiły się ze sobą w walkę lycelską i w chowanego. Następny był labirynt ze słomy i rozbieranie Młodego, bo mu tlawka gdzieś utknęła i dlapie. Potem zamówiliśmy 4 zupy dyniowe, zjedliśmy 2, resztę dokończył S. w ramach swoich ojcowskich obowiązków. Zakończyliśmy twardymi negocjacjami przy tutejszym straganie, z którego wyszliśmy z 10 dyniami, co poczytujemy sobie za wielki sukces, bo pierwsza propozycja Młodego to było tsydzieści.
Wstęp na farmę kosztuje 15 zł od osoby. Czynne tylko w weekendy, można z wózkiem, nie można z psem. A gdyby kogoś interesowało, co za fajne ubrania mają na sobie nasze dzieci, to uprzejmie donoszę, że to jesienna kolekcja Reima, którą gorąco polecamy.
