Dawny zespół klasztorny Kamedułów w Lasku Bielańskim. Można dojechać samochodem ulicą Dewajtis, parking na miejscu (Google Maps).
Kameduli to zakon pustelniczy noszący się na biało (stąd zresztą pochodzi nazwa Bielan). Sprowadził ich pod stolicę król Władysław IV Waza, a po rozbiorach wypędzili zaborcy. Cały zespół klasztorny Kamedułów mocno ucierpiał podczas wojny. Zachowały się jednak barokowy kościół i trzynaście eremów, w których dawniej zakonnicy spędzali w odosobnieniu większość życia. Przy kościele jest zagroda z żywym osiołkiem i dzieła Józefa Wilkonia: karuzela i szopka. Całość pomimo sąsiedztwa UKSW jest jakby żywcem przeniesiona z suwalskiej czy świętokrzyskiej wsi. Otoczenie Lasku Bielańskiego jeszcze potęguje to wrażenie.
Ja byłam tu w tygodniu przed południem i – uwaga – tylko z najstarszą córką. Łyso mi było trochę, że nikt mnie nie szarpał za rękę, nie musiałam się ganiać, szukać brązowych kamyków ani grzebać patykami w ziemi. Po godzinie takiego kulturalnego spaceru wróciłyśmy do domu. Wszystko było super do czasu, kiedy nieopatrznie wspomniałyśmy o głaskaniu osiołka. Jak Młody i Średnia usłyszeli, to lament był taki, że klękajcie narody, że niesprawiedliwie, że kto to widział i jak ty w ogóle mogłaś bez nas, mamo. Także wypatrujcie nas, bo wrócimy.
