Szmulki – jedna z najbardziej klimatycznych części Pragi o nie najlepszej renomie. Dla nas niezwykle fascynująca, choć podlegająca powoli nieuchronnej gentryfikacji. Zaparkowaliśmy przy ulicy Markowskiej, która w maju pachnie glicynią (Google Maps).
Kwiaty pną się tu po bocznej ścianie kamienicy i robią naprawdę spore wrażenie. Spacer zaczęliśmy więc od klasycznej instagramerki, czyli kwiaty z bliska, kwiaty z daleka, Młody wąchający kwiaty, kapelusz na tle kwiatów, stań tam, spójrz tu, nie garb się, wyjdź mi z kadru, mamo, długo jeszcze, nie marudź, bo nie będzie lodów. Po 20 minutach zrobiliśmy wreszcie zdjęcie, z którego byłam względnie zadowolona i trochę na siebie poobrażani mogliśmy zacząć właściwy spacer.
Naszym skromnym zdaniem Szmulowizna idealnie nadaje się na weekendową włóczęgę – między zabytkowymi kamienicami jest pustawo, nawet nieco sennie, wiele budynków i ulic wyremontowano. A przejeżdżające co jakiś czas na sygnale radiowozy dodają miejscu trochę kolorytu. Nazwa Szmulki pochodzi od protegowanego Stanisława Augusta Poniatowskiego i najbogatszego warszawskiego Żyda – Szmula (Samuela) Zbytkowera. Należące do niego tereny odgrodzone były od właściwej Pragi rogatkami Ząbkowskimi, które stały niegdyś koło dzisiejszego Konesera. Osią naszego spaceru jest odnowiona ulica Kawęczyńska. Przy niej stoją m.in. duża przedwojenna zajezdnia tramwajowa, drewniak Burkego – jeden z dwóch ostatnich drewnianych budynków na Pradze Północ – i monumentalna bazylika Najświętszego Serca Jezusowego.
Spacerowaliśmy godzinę. Można z wózkiem, można z psem. Mapka z “Warszawa i okolice” Wydawnictwa Express Map.