Park Żeromskiego na Żoliborzu i okolice, w tym nareszcie otwarty nowy plac zabaw.
Słowem wyjaśnienia – to pierwszy nasz post, którego bohaterem jest plac zabaw. Wstyd przyznać, że placów zabaw nie lubimy i dlatego o nich nie piszemy. Ten jednak zasłużył na wyjątkowe traktowanie, bo mieszkaliśmy obok w czasach, kiedy Najstarsza była najmniejszą i sypiała 4h na dobę, a poza tym biegnie przez niego kładka. I to przesądziło sprawę.
Choć bardzo na to liczyliśmy, nie udało się skoordynować otwarcia placu z tymi kilkoma dniami w listopadzie, kiedy Młody chodzi bez gluta. Więc operacja wyjścia z samymi dziewczynami była ściśle tajna, o roboczej nazwie “idziemy do Arkadii”. Słowa na pe i zet były tabu, bo Młody jak nietoperz jest w stanie usłyszeć je wypowiedziane szeptem dwa pomieszczenia dalej. Podobnie jak “czekolada” i “prezent”, a zupełnie odwrotnie do “obiad” i “spieszymy się”.
Park Żeromskiego – jeden z mniejszych, ale też urokliwszych w stolicy – został założony w międzywojniu na terenie wokół Fortu Sokolnickiego, z wykorzystaniem fosy i wałów fortecznych. Sam fort, noszący niegdyś nazwę Siergieja, był elementem uzupełniającym umocnienia Cytadeli. Kilkanaście lat temu w parku wybudowano duży plac zabaw, który od tego czasu jednak mocno się zestarzał. Po ciągnącym się jak katar czterolatka remoncie można wreszcie znów z niego korzystać. Jest bardziej estetyczny, więcej drewna i piachu, zniknęła gumowa nawierzchnia, a zabawki są bardzo różnorodne.
W tej okolicy mnóstwo dobra, ale tym razem polecamy spacer sąsiadującą z parkiem ulicą Czarnieckiego, z willową i szeregową zabudową w przedwojennym stylu dworkowym. Ze szczególnym uwzględnieniem gmachu pod numerem 49 – szkoły projektu Koszczyc-Witkiewicza podziurawionej kulami z Powstania Warszawskiego.
Spędziliśmy tu 2 godziny. Można z wózkiem, można z psem. MMapka z Atlasu Warszawy Wydawnictwa Demart.