Opuszczony szpital psychiatryczny Zofiówka w Otwocku, 40 min autem z Warszawy. Parking przy bramie od ul. Kochanowskiego (Google Maps).
Ten dzień był inny niż wszystkie, bo Młody poszedł do przedszkola, ale Seweryn nie poszedł do pracy. Zamiast tego obiecał mi randkę, a taka prawdziwa randka bez dzieci to nam się trafia raz na 6 miesięcy. Nie powiem, trochę byłam podekscytowana, ale mina mi zrzedła, kiedy zaparkowaliśmy pod sypiącym się, odrapanym murem. Przez ponury park i ciemne wejście dotarliśmy do wnętrza porzuconego budynku i serio zaczęłam się zastanawiać, czy ślub z tym facetem 15 lat temu nie był błędem mojego życia. A potem szczęka mi opadła i bez bicia przyznaję, że to była najlepsza randka ostatnich lat, prawie tak fajna jak ta 13 lat temu, kiedy weszliśmy na zrujnowaną skocznię narciarską i na samej górze dostałam ataku paniki.
Historia
Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów otwarto w 1908 r. Nazwa pochodzi od Zofii Endelman, która ofiarowała swoją biżuterię w celu zakupu gruntu pod budowę kompleksu. W 1935 szpital robił już pewne wrażenie swoim rozmiarem, bo liczył sobie 275 łóżek. Do Zofiówki przyjmowano głównie niezamożnych Żydów na bezpłatne w większości przypadków leczenie. Utrzymanie chorych finansowały ich rodziny lub gminy żydowskie, z których pochodzili pacjenci. Trzeba wspomnieć, że szpital był swego rodzaju novum – leczenie schorzeń nerwowych i psychicznych w podobnych zakładach było wówczas w powijakach. Terapia opierała się głownie na spokojnym otoczeniem i lekkiej pracy.
Szpital ma swoją tragiczną historię. W czasie wojny szpital znalazł się na terenie getta – panował tu głód i straszne warunki. W 1941 znajdowało się tam 350 chorych. Przy likwidacji getta naziści rozstrzelali tu ok. 100 pacjentów, resztę wywieziono do Treblinki, a kilku lekarzy popełniło samobójstwa. Po wojnie długo zajmowano się tu gruźlicą, a ostatnio też psychicznie chorymi i uzależnionymi. Od kilkunastu lat jednak budynki stoją puste i niszczeją.
Teren jest otwarty. Główny budynek ma niezabudowane wejścia, z boku wisi na nim mała tabliczka “Zakaz wstępu. Budynek grozi zawaleniem”. Tak więc eksploracja na własną odpowiedzialność. W środku zobaczymy pomysłowe grafitti, ślady po paintballu, resztki stolarki, posadzek i kafelków. Na dachu zaczynają rosnąć drzewa. Zwiedzanie z wózkiem i psem wyłącznie z zewnątrz. Mapka z Atlasu Warszawy Wydawnictwa Demart na drugim zdjęciu.