Z jeszcze niewidzianej tu kategorii “Makrowyprawy z Warszawy bez dzieci” – Bolonia, miasto w północnych Włoszech, popularne dzięki tanim lotom ze stolicy.
Bolonia teoretycznie należy do drugiej ligi włoskich destynacji turystycznych. Ale ta druga liga i tak wystarczyła, żeby zmiękły nam kolana. Ona i jeszcze może zupełny brak poślinionych flipsów, zużytych mokrych chusteczek i patyczków po lizakach w naszym bagażu.
Poniżej subiektywny wybór atrakcji, taki akurat na 3,4 dni zwiedzania:
Mała Wenecja – jeden z dawnej sieci kanałów, do podglądania przez mikrookienko (Google Maps).
Główny plac Piazza Maggiore – fontanna Neptuna i największy na świecie ceglany kościół z fasadą do połowy przykrytą różowym marmurem (Google Maps).
Św. Stefan – starożytno-średniowieczny kompleks kościelny, trochę jak grobowce z Indiany Jonesa (Google Maps).
Dwie wieże – niższa mocno krzywa, na wyższą Asinelli można wejść (Google Maps).
Pałac Archiginnasio z 16w. – dawniej główny budynek Uniwersytetu, pełen przepychu, a w nim Teatro Anatomico – zabytkowa sala do nauki sekcji zwłok (Google Maps).
Cmentarz Certosa di Bologna – w zabudowaniach dawnego klasztoru, niesamowicie klimatyczny, przypominający labirynt (Google Maps).
Santuario Madonna di San Luca – na wzgórzu za miastem, prowadzi do niego stromy arkadowy 2-kilometrowy korytarz, arcydzieło baroku (Google Maps).
Uliczki starego miasta, pełne zakamarków, podcieni i knajpek, idealne do błądzenia bez mapy.
Kuchnia regionalna, która słynie w kraju i za granicą z makaronów, pierożków, szynek i parmezanu. Polecamy Trattoria del Tempo Buono, Hostaria San Carlino (warto rezerwować miejsca) i Cafe Gamberini.
Miejsca ma liście i czasu zabrakło na muzea, unikalne gotyckie i barokowe kościoły, dzielnicę uniwersytecką, parki, bramy i dzielnice willowe.